Hm... na początku chcesz uciec jak najdalej od domu, ale zaś nie opuszczasz go wcale.
Problemy dostrzegasz wtedy, gdy Twoi znajomi uwielbiają wychodzić i jak najwięcej się spotykać, ale
Ty nadal osamotniony w domu. Kiedy wyjdziesz gdzieś raz na miesiąc to jest wielkie - ŁAŁ!
Potem gubimy się oraz nie wiemy, czy po prostu nie chcemy wychodzić, czy tez nie możemy...
Kiedy masz przyjaciół, ale nawet oni są bezradni bo niewiedzą jak pomóc!
Wtedy się zastanawiasz nad sensem życia. Czy ja jestem normalna? - te pytania jak jedna wielka fobia.
Poddajemy się zbyt szybko, nie wierzymy w dobre zakończenie i cel istnienia.
Wydaję się, że odizolowanie od świata to złoty środek, który nas wyleczy, ale w pewnym momencie stanie się to nałogiem, od którego nie zrezygnujemy. Nie otworzymy się na ludzi. Nie zaufamy.
W mojej głowie ciągły mętlik, Myśl z myślą zaczynają tańczyć z diabłami.
Taki własny świat, który tylko ucieka.
W gronie ludzi udajemy, że jesteśmy szaleni i szczęśliwi.
Natomiast bijesz się z myślami, że musisz udawać, aby nie zadawali ludzie pytań, które nas tak mocno bolą.
Idziemy cały czas "sam na sam". Nawet jeśli ktoś wyciągnie do nas rękę - my - odpychamy!
Jesteśmy sami dla siebie. Twierdzimy, że sami sobie damy radę.
Według nas wszystko upada, kwiaty zaczynają schnąć, woda sama się wylewa....
Każde problemy bierzesz i zamykasz w sobie, ponieważ nie masz siły spojrzeć im prosto w oczy oraz zmierzyć czoła! Załamany wpadasz w większą pułapkę tej niesprawiedliwej gry.
Zazwyczaj jest tak, że my potrzebujemy wsparcia i pomocy, ale jak widzimy u innych rozgoryczenie i problemy ruszamy, aby im pomagać. Wyciągamy do nich pomocną rękę. Udajemy, że dajemy radę.
Piękne określenie "kamuflaż" - emocję chcą wyjść na zewnątrz, ale Ty nadal je trzymasz.
Kiedy raz jesteś wesoły i tryskasz energią, zaś natomiast jesteś zdołowany, że tylko krzyczysz i wyzywasz.
Wieczny smutek na twarzy, ale nalepiony uśmiech do ludzi.
Każdy zna kogoś kto cierpi ze stanami depresyjnymi. Nie zostawiajcie takich ludzi.
Próbujcie ich wyciągać z domu.
Nawet jeśli powiedzą "nie" - to oni chcą wyjść, ale nie mam odpowiednio siły, aby powiedzieć "tak!"
Podejdź do takiej osoby i PRZYTUL!
Taka osoba potrzebuję podwójnego ciepła i wparcia.
Ludzi są głusi na krzywdę innych - oni tego sami nie zobaczą.
Choć z drugiej strony starasz się maskować nawet przed bliskimi.
Bliscy nie wiedza, a co dopiero inni.
Boisz się tego, ponieważ od środka nas to wyjada.
Tworzysz straszne scenariusze i uciekasz od rzeczywistości.
Uciekasz przed ludźmi, chowasz się w Twoich czterech ścianach i oczekujesz cudu.
Jako pierwszy wychodzisz z pracy, szkoły, tylko po to ,aby być już samemu w domu.
Uczucie, kiedy każdy kocha godzinne zakupy, ale Ty nawet do zwykłego spożywczaka nie chcesz wyjść.
Twoje myśli jak bomba, nie wiesz ile masz jeszcze czasu oraz kiedy wybuchnie.
Każdy od Was wydaję się lepszy! Potrafimy u siebie dostrzegać tylko wady. A gdzie zalety?
Nawet sobie nie wyobrażasz jak wiele mamy dobry zalet, które warto w sobie odkryć.
Postanowisz wyjść do ludzie, ale drażni Cię każdy ich krok.
Nie chcesz, ale samo z siebie wychodzi, ta cała złość i nienawiść do ludzi...
Bezczelność z obojętnością na przemian tworzą scenariusze w Twojej głowie.
Ty jak w zaklętej pułapce, nie możesz ruszyć na przód.
Za każdym razem, gdy już chcesz wyjść na swoje - dostajesz nokaut.
Dlaczego jasność zamienia się w ciemność?
Ciemno w środku słonecznego południa....
Dlaczego moje serce staję się z ciepłego na zimne?
Latem serce zamraża się w lód...
Zawsze próbuję coś zmienić. Tylko na nic próby. Za każdym razem kolejne nokauty.
Stoję ciągle tam gdzie stoję. Teraz czas, aby dać sobie pomóc.
Gdyby nie ćwiczenia - cały dzień bym spędziła w łóżku.
Dlaczego nie odbieram telefonów?
Słysze je bardzo często, ale nie chce wypowiadać kilku słów.
Znów muszę udawać, przecież mogę zamilknąć znów!
Wolę siedzieć i odpowiadać wiadomościach.
Nie chcę się rozpłakać przy prostym pytaniu "Co u Ciebie?"
Nieśmiała, ale zarazem przy ludziach pewna siebie.
Momentami spadasz z wielkich gór, ale po chwili trzymasz się jakieś kruchej gałęzi.
Gałąź przytrzyma Cię tylko chwilę, zaś znów spadasz kawałek po kawałku....
Nerwica z depresją łączą ich więzi.
Z bólu głowy już nie dajesz rady,ale nadal WALCZYSZ!
Zawsze próbuję się pozbierać. Strach i ból zaciskają serce.
My nie możemy się PODDAĆ! Musimy WALCZYĆ!
Wszystko co zdarzyło się w naszym życiu miało sens. Nauczyliśmy się czegoś.
Poznaliśmy nowe progi wytrzymałości.
Dlaczego życie nie ma takich opcji typu: " cofnij, edytuj, przewiń, albo załóż nowe konto"?
Dlatego musimy nauczyć się żyć tu i teraz. Pomału nauczymy się kochać oraz ufać....
Zamiast poddawania się efektywne jest dążenie do celu! - Nawet po trupach :)
Walczę, bo muszę - inaczej bym nie przetrwała, tak? Logiczne i proste :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze się nie poddawać! :)
UsuńOtóż tak jak moja dziewczyna napisała, trzeba walczyć, jeśli gnębią cie to pokaż że nie dotyka cię ich krytyka.
OdpowiedzUsuńPokazać, maskować można, natomiast wszystko rusza w środku człowieka po czasie! :)
UsuńNie wiem, ile masz lat, ale w liceum nie wychodziłam nigdzie (no chyba że z rodziną), a na studiach czasem tylko z koleżanką do kawiarni. Teraz gdy jestem już moooocno po 30-tce i czasem raz na rok wybiorę się do jakiegoś klubu, to współczuję młodym ludziom, którzy upijają się piwem i nawzajem przekrzykują. Ich życie jest takie puste... Ale mimo wszystko musimy tych ludzi kochać... Z wiekiem nabiera się dystansu do wszystkiego, nawet do własnej depresji (z którą zmagam się od 16 lat).
OdpowiedzUsuńhttp://altealeszczynska.blogspot.com
Niby lepiej wychodzić do ludzi! Też nie rozumiem dzisiejszych procesów młodych ludzi z alkoholem.
UsuńNie wiem co im takie coś daję oraz po co to robią :) Jednakże człowieka z czasem nabiera dystans do wszystkiego.