Faktem jest, że każdy mi mówił: "Nie masz najgorzej, inni mają gorzej!"
Tylko nikt nie wie, że każdy odczuwam różne sytuację w różny sposób.
Moja siostra lepiej to przetrwała, niż ja....
To ja musiałam być w pewnym momencie na tabletkach uspakajających nie ona...
Najbardziej bolało mnie jako dziecko, że ja chciałam być tylko kochana!
Do tej pory nie usłyszałam "Jesteś ważna!", "Jesteś wyjątkowa!", ale najbardziej boli, że nigdy od niego nie usłyszałam: "Kocham Cię!" ....
- Te słowa bardzo by mnie uszczęśliwiły, czekam na nie od zawsze.
Tak samo nie dzieliłam swojej sytuacji na lepszą i gorszą, były jedynie okresy w życiu łagodniejsze, które polegały na tym, że nie było aż tak dużo awantur i litrów wódki....
Zawsze słowa: "ciesz się, że Twoja matka nie piję, że Cię kocha i robi wszystko żebyście mieli dobrze",
Wiem, że mnie kocha, ja ją też! Tylko matka nigdy nie zastąpi mi ojca...
Także nie zmienia fakty, że ojciec nigdy mnie nie uderzył. Hm... wystarczająco się naoglądałam jak traktuję moją mamę i starsze rodzeństwo!
Jeszcze bardziej bolało mnie, że krzyczy, poniża, obraża mamę niż mnie ....
Do mojego ojca najważniejsza była wódka... A gdzie ja? moje rodzeństwo... mama?
Jako mała dziewczynka czułam, że ojciec mnie nie potrzebuję, jestem zbędnym mu elementem w życiu.
Kiedy miałam z 14-lat słyszałam tylko, że ja w życiu się do niczego nie nadaję....
Kiedy w sporcie osiągnęłam trzecie miejsce... SŁABO....
Chyba jak bym przyniosła litr wódki na stół zamiast tego dyplomu to bym może zasłynęła w czynach.
Mój trener do tej chwili wierzy, że coś osiągnę....
Tylko zawsze wsparcie ojca też byłoby ważne!
Mój trener to człowiek o wielkim sercu, który pomaga mi dojść w życiu do czegoś. Bardzo mu dziękuję, ale po cichu sobie myślę, że to taki mój "tata' - przywódca, który prowadzi do celu!
Wsparcie od mamy było dużo, ale niekiedy mama nie dawała sama sobie rady, przecież ona też musiała go kryć przed innymi, albo o niego się bać, albo go pilnować, wylewać wódkę...
Zawsze miała coś na głowie.
U nas w domu zawsze awantury rozpoczynał ojciec i zazwyczaj były skierowane ku mamie, przecież to najsłabsze ogniwo trzy razy chudsze, mniejsze....
Taki cel, przecież nie będzie startować do osoby, która mogłaby go uciszyć.
Dlaczego awantury w domu ucichały, kiedy koledzy brata przychodzili?
Ten wielki człowiek, tyran rodziny kogoś się bał?
Zauważył, że ludzie nie będą się z szacunkiem do niego obchodzić?
Jestem rzeczywiście zamkniętą dziewczyną w sobie, która na siłę chce udowodnić sobie, ale też ojcu, że jestem coś WARTA!
Udaję twardziela, który niczego się nie boi...
Nie lubię krzyków, ponieważ od razu kojarzą mi się z awanturami. Hm... a to ja zawsze chciałam "ciszy"
<<<<UŚMIECH!>>>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz