Raz na zawsze trzeba zakończyć ten temat...
Ot tak nikt nikogo nie przestaje lubić.
Sport jeden z ładniejszych. Jest on bardziej pokazowy.
Tak trenowałam capoeirę i nie wstydzę się tego, że wkręciłam się w to na maksaaa...
Niestety ciągłe kontuzję znużyły mnie oczekując na cud...
Może gdyby inaczej były prowadzone treningi, gdzie nie byłoby tylu kontuzji.
Nie chce tutaj nikogo urazić, ponieważ chłopak, który teraz prowadzi bardzo go lubię.
Ponadto miałam w krótkim czasie kontuzje typu: zwyrodnienie kolana, problemy z kręgosłupem, pęknięcie śródstopia, oraz zwyrodnienie stawu biodrowego...
Także dobry trener jest połową sukcesu!
Nie chce tutaj powiedzieć, że trenera nie lubię, ale to że, może brakuje "kwalifikacji"
Także mogło być to wszystko z mojej winy, więc nie osądzam.
Hm.. stwierdzenie, które słyszę " O capo tez tak mówiłaś" - Po pierwsze, nie ma rzeczy tych samych
Po drugie, jest prawdziwa miła atmosfera oraz najważniejsze nikt nikogo nie ucisza.
Zaczęłam w listopadzie bodajże 2013r. -
Najpierw trenowałam pod przewodnictwem mojego obecnego trenera!
TRENER!
Udowadnia mi, że jestem kimś.
Pokazuję mi, że warto w siebie wierzyć oraz, że ciężką pracą dojdę daleko!Pokazuję mojemu bratu, że stanę na górze swoją ciężką pracą.
Trener to nie tylko "tyran" na treningu, który prowadzi mocną musztrę
Trener to osoba, która we mnie wierzy, wspiera, rozwija mnie, ale najważniejsze ROZUMIE....
Pomaga mi, radzi, prowadzi przez życie! DZIĘKUJĘ!
Zaczęłam w listopadzie bodajże 2013r. -
Najpierw trenowałam pod przewodnictwem mojego obecnego trenera!
TRENER!
Udowadnia mi, że jestem kimś.
Pokazuję mi, że warto w siebie wierzyć oraz, że ciężką pracą dojdę daleko!Pokazuję mojemu bratu, że stanę na górze swoją ciężką pracą.
Trener to nie tylko "tyran" na treningu, który prowadzi mocną musztrę
Trener to osoba, która we mnie wierzy, wspiera, rozwija mnie, ale najważniejsze ROZUMIE....
Pomaga mi, radzi, prowadzi przez życie! DZIĘKUJĘ!
Zaś nie powiem trochę irytowała mnie sytuacja na treningach kiedy wybuchła burza na jego temat, ponieważ każdy miał coś.... Tylko nie ja....
Wiecie dlaczego polubiłam tak mojego trenera?
Ponieważ, tylko On we mnie potrafił wierzyć od początku!
Pamiętam moje pierwsze treningi, kiedy to on mówił chłopakom z grupy, gdy przechodzili obok mnie jak ja ćwiczyłam, że "z niej będą ludzie!" - te słowa pamiętam do dzisiaj!
Dzięki niemu przetrwałam, wtedy jeszcze nie wiedziałam co chciał mi przekazać, ale dziś wiem, że wiarę we mnie! Mój ojciec nigdy nie wierzył we mnie tak jak mój trener!
Dziś mojego trenera uwielbia każdy: moja mama, ale w szczególności mój brat...
Mój brat piszę do mnie, że TRENERA to sobie wybrałam najlepszego!
Za brata oddam nawet życie!
On wierzył we mnie od początku, ale wiecie co jest najlepsze, że jako mała dziewczynka zawsze czułam, że mój brat chce zastąpić mi mojego ojca. Pamiętam jak zawsze mnie wszędzie brał oraz jak to ze mną grał na komputerze, albo jak pierwszy raz nauczył mnie grać w "statki", zaś chciałam z nim grać na okrągło.... Albo znalazłam zdjęcie z dzieciństwa jak siedzimy na kanapie.... ale najśmieszniejsze było jak na głowach mieliśmy po trzy czekolady. Wiecie co było najpiękniejsze w tej naszej miłości, gdy zawsze stawał za mną i mnie bronił!
Jak lew dbał o mnie oraz mamę! - KOCHAM GO! Nie dam mu zrobić krzywdy, ponieważ to on mnie nauczył jak ważna jest mama i jak ważne jest, aby ją bronić!
Wyjazdy z capoeiry były śmieszne!
Każdy wyjazd pozwolił mi wyrwać się od rzeczywistości.
Potrzebne były na to pieniądze, gdy zaś ja ich nie miałam... wszystko opłacała moja siostra.
Poznałam wielu ciekawych ludzi....
Poznałam ludzi z całej Polski.
Najbardziej denerwowało jak zostałam oskarżona przez innych z grupy, że sznurki dostałam od trenera, ponieważ MNIE LUBI!
Jakoś do serca tego nie wzięłam, przecież żaden trener nie da stopnia przez to, że ktoś kogoś lubi...
Moje całoroczne starania po prostu zostały wynagrodzone!
Hm... może też męczyło młodsze towarzystwo, które raz coś usłyszało na temat trenera i już mówili: "Ty go lubisz?, Jak to możliwe?" - No właśnie możliwe, ponieważ to wielki człowiek, jeszcze o większym sercu.
Zaczęłam trenować z dwóch powodów.
Pierwszy, aby móc się obronić przed ojcem, gdyby zrobił awanturę.
Wiecie co?
6 stycznia - miałam blokadę, ale zarazem powiem, że przez ten sport nie byłabym w stanie się obronić!
Drugi powód było dodanie sobie pewności siebie, ale ono raz mocno urosło, zaś pomału schodziło w dół...
Boli jak przyjaciele się odsuną i zaczną potępiać nasze zachowanie....
Kiedy zrezygnowałam każdy wybuchł, że zrezygnowałam dla drugiego sportu.
Nie prawda, ponieważ był krótki czas w którym siedziałam w domu i nic nie robiłam.
Wtedy dopadło mnie załamanie, myślałam, że nie może tak być, aby siedzieć w domu i się załamywać!
Żyjemy dla wspomnień, zaś ja mam ich bardzo dużo...
Zamiast rozejść się jak przyjaciele w zgodzie i przyjaźni, niestety musiało być inaczej.
Zaś nawet znajomi z innych miast, którzy dowiedzieli się, że zrezygnowałam momentalnie zaczęli mnie pouczać, umoralniać i przy okazji jakieś tam słowo obrazy...
Nawet moja rodzina nie rozumiała...
Nie wierzyła we mnie oraz nie chciała dać szansy mi zaistnienia w innym sporcie.
Najgorsze było wyśmiewanie od najbliższych, że ja sobie nie dam rady, że mam wrócić i nie wymyślać.
Kiedy kazali przepraszać ludzi, tylko nie wiem dlaczego?
Dlatego, że zrezygnowałam? ... Ilu ludzi codziennie z czegoś rezygnuję...
Kiedy zaś trener widział postępy i mnie wynagrodził, wtedy zaczęło się to trochę zmieniać.
Aby tyle, że nie miałam już ironicznych komentarzy.
Pamiętaj! Rób to co kochasz! Po czasie inny będą zazdrośni oraz będą mieć szacunek, że wytrwało się...
^^^^^UŚMIECH!^^^^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz